środa, 31 grudnia 2014

Post na Nowy Rok

Drodzy moi, przymierzałam się do napisania czegoś w ciągu świąt, ale one tak szybko przeleciały, że nim się zorientowałam to Sylwester nastał, i co? i co? i .... zostało mi złożyć Wam życzenia ;) szampańskiej zabawy (bo wszystko przed Nami jeszcze), pyszności na stole (bo w końcu przy drinkowaniu, trzeba też dobrze zjeść), dobrego towarzysza do tańca (bo mieć podeptane palce u stóp, to nic przyjemnego), ale prócz tego życzę Wam przede wszystkim zdrowia i przyjemności z tego jakże dziwnego życia! 
A co do postanowień noworocznych, pozwólcie, że zacytuję "taka jaka jesteś, jesteś fajna, nie musisz być idealna, taki jaki jesteś, jesteś fajny, nie musisz być idealny" ;)

SZCZĘŚLIWEGO, SMACZNEGO NOWEGO ROKU!!! :) Kiss kiss :* Mua :*


niedziela, 21 grudnia 2014

Tradycyjnie rosół

Jak co niedziela, w śląskich domach, tradycyjnie unosi się zapach gotującego rosołu, modrej kapusty, klusek i dobrego mięsa (rolady? :D ). Ja jednak, przyznaje się bez bicia, że odeszłam od tych zwyczajów, po części z lenistwa, z wygody, ale również z tego względu, że początkowo mój mąż nie jadał mięsa, więc i wszystko co było robione "na mięsie" odeszło na bok. Obecnie wracamy do "normy", od jakiegoś czasu przekonany mąż konsumuje to co żona zrobi, również rosołek na swojskiej kurce ;)
Mój rosół był mega świąteczny, po pierwsze niedzielny (w końcu każda niedziela, to jak święto, wg katolickich i śląskich zwyczajów), po drugie ze swojskiej kury (dar od rodziców ;) ), po trzecie w końcu ROSÓŁ (z reguły były zupy warzywne, zupy krem, ale nie rosół, może też dlatego, że nie szalaję za tą zupą).


Mój rosół to połączenie takich oto składników:
- kura,
- marchewka (2 sztuki),
- pietruszka (2 sztuki), 
- seler (połowa),
- "opalona" cebula (1 sztuka),
- por (1 sztuka),
- kapusta włoska (ćwiartka),
- natka pietruszki (pęczek),
- lubczyk (2 łyżki),
- pieprz ziarnisty (1 łyżka),
- goździki (5 sztuk),
- liść laurowy (2 sztuki),
- ziele angielskie (4 ziarna),
- sól,
i niezbędna woda :)

Rosół przez cały czas gotowania "pyrkał". Nie doprowadzałam go do wrzenia. Z tego co mi przekazywano w domu rodzinnym rosół musi mieć swój czas, żeby wszystkie składniki oddały swój smak i zapach. Czas gotowania około 3 godziny. 

Do całości perfekcyjny był by makaron domowej roboty, ja aż tak idealna nie byłam, tym bardziej mój rosół ;) ... makaron był sklepowy, ale zdrowy, bo pełnoziarnisty :) ups kolejna zbrodnia! nie nitki :P oj ciężko jest mi utrzymywać tradycje :)























Na talerzu oczywiście musi znaleźć się marchewka i posiekana natka pietruszki :)

SMACZNEGO!

środa, 17 grudnia 2014

Amatorki szukają pysznych miejsc "Pierogarnia na Gliwickiej"

Co najmniej dwa razy w tygodniu bywam w Katowicach na Gliwickiej, gdzie namiętnie szlifuję pewien język obcy, który wciąż jest tylko obcy ;) Od razu przypomina mi się bardzo znany tekst z "Kochaj, albo rzuć" cyt. ot szlifierka sie znalazła...żeby od tego szlifowania pypcia na języku nie dostała. :P UWIELBIAM! :D
No, ale ok, nie o tym miało być ;) otóż na Gliwickiej, prawie jednaj z najdłuższych ulic w Katowicach znajduje się pierogarnia godna polecenia. Pierogi tradycyjne i takie o jakich jeszcze nigdy nie słyszeliście, a wszystkie świeże, ciepłe i NADZIANE :D


Można wybrać 6 sztuk pierogów lub 10, w zależności od apetytu, ale w momencie kiedy zamawia się jeszcze zupę, myślę, że 6 sztuk w zupełności wystarczy :) Propozycje farszów nie sposób zapamiętać i wymienić, jest ich mnóstwo, ale co mi utkwiło w pamięci to pierogi z krewetkami, z kaszanką (krupniokiem), z kaszą gryczaną i boczkiem...
Ostatnio wybrane pierogi były ze szpinakiem i czosnkiem...hmmm właśnie doszło do mnie, że strasznie dużo szpinaku zajadam ;)


Zapłaciłam za pierogi jedyne 9 zł. 
Naprawdę za tak dobre pierogi, nie jest to wcale wygórowana kwota.
Oprócz pierogów, miałam okazję spróbować zupy soczewicowej z pomidorami również w cenie 9 zł.


Dla mnie osobiście, nie tylko jedzenie się liczy, ale też wystrój wnętrza, a tam bardzo przypadł mi do gustu. Jest czysto, prosto (a prostota w końcu w modzie) i tak naturalnie ;)


Wychodząc z Pierogarni na Gliwickiej byłam zagrzana i happy, bo przecież głodny Polak to zły Polak, a ja byłam NAJEDZONA :D
POLECAM, POLECAM i jeszcze raz POLECAM :)

SMACZNEGO!

czwartek, 11 grudnia 2014

Na jesienne i zimowe wieczory ... pieczone jabłko


No tak, za oknem coraz chłodniej, wręcz mroźno, wielkimi krokami nadchodzi zima. A ja mam propozycję  na słodkie dogrzanie się :) oj nie można się oprzeć!
Wiele pracy nie trzeba, sakiewka ze złotem też nie potrzebna, wystarczy mieć tylko 
- jabłko, 
- pomarańczę, 
- rodzynki,
- cynamon, 
- miód,
- cukier,
no i oczywiście 
- sprawny piekarnik ;)


Nożem odcięłam czubek jabłka, tak aby powstała ładna "pokrywka". Łyżką do lodów wydrążyłam jabłko, usuwając pestki i ustawiłam na naczyniu żaroodpornym. Miąższ jabłka oraz pomarańczę pokroiłam na mniejsze kawałki i wszystko wrzuciłam na patelnię. Na małym ogniu podsmażałam owoce, dodałam garść rodzynek, polałam dwiema łyżkami miodu, całość posypałam łyżeczką cynamonu i łyżką cukru brązowego. Całość pięknie skarmelizowała się :) "Farsz" umieściłam w wydrążonym jabłku i wstawiłam do pieca rozgrzanego do 180 stopni. Trzymałam w piekarniku do czasu zarumienienia się jabłka (około 20 minut).


Słodki deser, bez czekolady!
Rozpływający się w ustach, ciepły i POWTARZAM słodki przysmak! :)
Niejeden łakomczuch da się namówić na takie cudo ;)
Marsz do kuchni! :D
SMACZNEGO!

sobota, 6 grudnia 2014

Smak dzieciństwa SZPINAK

Wiem, wiem, może nie wygląda, ale to są właśnie moje smaki z dzieciństwa. Jak dziś pamiętam ten głęboki talerz, zalany po brzegi zielonym sosem, a na wierzchu jajko sadzone. Do tego szklanka kefiru, czy maślanki, a wszystko "pochłaniane" małą łyżeczką ;) To był częsty obiad w sobotę, zaraz po żurze :P 
Zdaję sobie sprawę, że dzieciaki nie lubią szpinaku, stronią od niego i zupa w zielonym kolorze, musi być nazwana zupą Shrekową, albo pistacjową, dopiero wtedy ją spróbują (moje spostrzeżenia z pracy). Ja byłam dzieckiem, które uwielbiało szpinak, a w takiej postaci najbardziej :P
Poniżej ziemniaki, zalane szpinakiem na gęsto z jajkiem sadzonym :)


Przygotowanie: mrożony szpinak wrzuciłam do garnka, zalałam wodą i zaczęłam gotować. W trakcie gotowania przyprawiłam łyżką wegety. Kiedy już szpinak się rozmroził, a całość zaczęła pyrkać ( ;) ) w osobnym garnku zrobiłam zasmażkę (łyżka masła + łyżka mąki). Zasmażkę wrzuciłam do garnka ze szpinakiem, całość wymieszałam. Sos musi być gęsty, wtedy jest najlepszy ;)

Jak możecie się domyśleć, danie to nie jest drogie, a przygotowanie nie zajmuje dużo czasu. Sos szpinakowy, który zostanie smakuje nawet na zimno, jedzony dużą łyżką prosto z garnka :) :) :)

środa, 3 grudnia 2014

Łosoś w cieście francuskim

Bardzo lubię ryby, ale do łososia przekonałam się jakiś czas temu. Zazwyczaj smakował mi nijak, wręcz mówiłam, że jest bez smaku, ale teraz ... hmm... człowiek chyba do pewnych potraw, przypraw, składników dojrzewa :)
Produkty, które potrzebowałam do zrobienia dzisiejszego obiadu zakupiłam w znanym wszystkim sklepie na be :P Be jak Biedronka ;)


Jarmuż (4,99) i szpinak (5,99) umyłam, obsuszyłam i wrzuciłam na rozgrzaną patelnie z dodatkiem oliwy z oliwek z bazylią. Ciasto francuskie (3,49) przekroiłam na dwie równe części. Jedną część położyłam na naczynie żaroodporne. Następnie położyłam wcześniej przyprawionego i skropionego sokiem z cytryny (pół cytryny) łososia norweskiego (14,73), a na niego  jarmuż i szpinak. Zieloną pierzynkę posypałam pokrojonym serem feta (ok 1/3 opakowania) :) Kolejnym etapem było przykrycie całości drugą częścią ciasta francuskiego, brzegi zagniotłam widelcem, nacięłam otwory w cieście i włożyłam do piekarnika nagrzanego do 180 stopni.


Po 5 minutach ciasto posmarowałam z wierzchu rozbełtanym żółtkiem z gałką muszkatołową i posiekanym koperkiem (1,49). Piekłam do momentu, aż ciasto ładnie się zarumieniło :)

Łososia w cieście francuskim ułożyłam na talerzu w towarzystwie warzyw (3,89) przygotowanych na parze.


A oto pyszny, kolorowy i zdrowy efekt finalny. Obiad przygotowany dla 3 osób za około 28 zł :)


SMACZNEGO!

niedziela, 30 listopada 2014

Klasyczne LECZO

Trzy, dwa, jeden, zero, START! Przygoda z blogiem rozpoczęła się, a pierwsza notka o potrawie, która pojawiła się całkiem niedawno, bo wczoraj,  na czwartych urodzinach mojego syna :) Niestety zawsze mam problem z wymyśleniem jakiegoś dania, które zaskoczyłoby gości, a jednocześnie nie było monotonną potrawą, powtarzającą się na każdych rodzinnych imprezach ;) Tym razem padło na leczo.To było ciepłe, aromatyczne i pikantne leczo, które przypadło każdemu do gustu :) 

Skład:
- oliwa z pestek winogron
- duża cebula
- kiełbasa (tym razem była to Kiełbasa Gospodarza - Biedronka)
- cukinia
- 3 papryki czerwone
- 3 papryki  żółte
- pół słoiczka przecieru pomidorowego
- puszka krojonych pomidorów
- sok pomidorowy
- przyprawy: sól, pieprz, papryka słodka, bazylia, chili

Sposób przygotowania: na oliwie z pestek winogron przysmażyłam poszatkowaną cebulę, następnie dodałam pokrojoną kiełbasę. Kiedy całość zarumieniła się zdjęłam z ognia. W garnku natomiast podsmażyłam pokrojoną w kostkę paprykę czerwoną i żółtą oraz cukinię, dolewając po trochu soku pomidorowego. Do papryki i cukinii wrzuciłam wcześniej przysmażoną kiełbasę z cebulą, dodałam puszkę pomidorów i mieszałam. Po około 5 minutach dolałam soku pomidorowego ciągle mieszając, tak aby leczo nie było zbyt rzadkie. Dodałam również przecier pomidorowy. Całość doprawiłam przyprawami :)

SMACZNEGO!